| MISERICORDIA.newsletter   » zapisz się |  

PL | EN | DE | FR | IT | ES | PT | RU   translate by  GoogleTranslate

Boża kotwica

Spojrzenie. Oczy wpatrzone z ufnością w Jezusa Miłosiernego. Łzy. Te wyrażające wzruszenie, błaganie i dziękczynienie. Cisza. Uderzająca i dająca wytchnie. Godzina Miłosierdzia – słowem wszystko.

Od kilku dni ruch wokół Bazyliki Bożego Miłosierdzia był większy. Czuć było świąteczną, podniosłą atmosferę. Zwieńczeniem tego czasu była Niedziela Bożego Miłosierdzia. Jej świętowanie rozpoczęło się wcześniej. Najpierw wieczornymi Mszami świętymi i tą sprawowaną o północy. Po niej to miejsce święte wcale nie poszło spać. 

Pątnicy czuwali przy Panu Jezusie Miłosiernym, dając świadectwo swojego oddania Jemu. Ciszę nocy raz po raz przecinały czyjeś kroki. To kolejni pątnicy, którzy nie pospali się lecz czekali w ufności u stóp Chrystusa. Od rana do Łagiewnik przybywały kolejne grupy pątników. Były rodziny z dziećmi, osoby niepełnosprawne i starsze. Nie zawiedli też młodzi, dając piękne świadectwo swojej miłości do Jezusa Miłosiernego.

Spacerują wokół Sanktuarium Bożego Miłosierdzia usłyszeć można było modlitwę i rozmowy w różnych językach świata. Polacy przeplatali się z Włochami, Filipińczykami, Hiszpanami, Niemcami. Wśród pątników byli też Rwandyjczycy. – Dla nas to wielkie błogosławieństwo, że mogliśmy przyjechać z pielgrzymką właśnie do serca Bożego Miłosierdzia. Ono jest naszym wszystkim i w nim odnajdujemy spokój – mówi Joseph, który dla swoich bliskich kupił obrazy Pana Jezusa Miłosiernego. – To najlepszy prezent jaki stąd mogę im zawieźć. Chcę tu zawierzyć moją rodzinę Bożemu Miłosierdziu. Modlę się o pokój i pojednanie w moim kraju – dodaje mężczyzna.

Mimo wielu różnic wszyscy stanowili jedność. To Pan Jezus Miłosierny i Jego wielka miłość spoiła ich w jedną wspólnotę, ukazując, że Boże Miłosierdzie jest dla wszystkich taką samą łaską.

Wytchnienie

Szczególnym miejscem, które pielgrzymi chętnie nawiedzają, jest Kaplica Wieczystej Adoracji. Po przekroczeniu jej progu i stanięciu twarzą w twarz z Panem Jezusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie, wszystko staje się inne. Czas zwalnia. Świat i jego pęd zanikają przestają mieć znaczenie. Zostaje Chrystus, który nieustannie czeka i zaprasza, aby choć przez chwilę otworzyć przed Nim swoje serce. Mimo dużej ilości pielgrzymów w Kaplicy panuje cisza. Od czasu do czasu słychać szept modlitwy, przesuwane paciorki różańca. Niekiedy można usłyszeć płynące i opadające niczym ciężary łzy. Spotkanie z adorowanym Panem Jezusem jest oczyszczeniem. 

Wśród pątników wychodzących z kaplicy była Marta z diecezji bielsko-żywieckiej. Kobieta bardzo energiczna i uśmiechnięta. – Niewiele mam do powiedzenia – rozpoczyna naszą rozmowę. Marta nie potrafi zliczyć, ile razy odwiedziła już Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. – To mój drugi dom. Uwielbiam patrzeć na obraz Pana Jezusa Miłosiernego, ale jeszcze bardziej lubię przychodzić tu do Kaplicy Wieczystej Adoracji i patrzeć wprost na naszego Zbawiciela. Czasem tylko patrzę i niewiele się modlę. Dziś przyszłam znaleźć wytchnienie w trudnej sytuacji, która dotknęła moją rodzinę. Wyszłam spokojna, bo wiem, że najlepsze co mogłam zrobić, to oddać te problemy. W trakcie adoracji poczułam spokój i złapałam oddech. Teraz mam siłę, aby wziąć się w garść i zawalczyć o bliskich – podkreśla pątniczka.

Nasze wszystko

Łagiewnickie centrum miłosierdzia przez cały weekend skąpane było w pięknym, choć jaskrawym słońcu. Zimne podmuchy wiatru, czasem przeszywającego, nieraz dawały się we znaki. Nic dziwnego, że pielgrzymi chętniej wybierali nasłonecznione miejsca. W promieniach wiosennego słońca świat wyglądał jak budzący się do życia, pełen energii i chęci do życia. Uderzało podobieństwo z pielgrzymami, dla których źródłem siły jest Eucharystia. Wielu podkreślało, że po Komunii Świętej nabierają sił. Mimo że często przybywają do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia utrudzeni swoim życiem. 

Przybywają w różnych intencjach. Modlą się za rodziny, za Polskę lub ich rodzimą ojczyznę, za zdrowie i życie, za pokój na świecie. Tadeusz z Warszawy od ośmiu lat przyjeżdża z żoną do Łagiewnik w Święto Bożego Miłosierdzia. – Jesteśmy tutaj, aby dziękować za wszelkie łaski i opiekę nad naszą rodziną. Kiedy czuję niepokój albo jak mamy jakieś problemy, to wsiadamy w samochód i przyjeżdżamy tutaj – mówi.

W gęstym tłumie pielgrzymów wyróżnili się Ewa i Robert. Para stojąca pod jedną z kolumn wyglądała, jakby dla nich tego tłumu nie było. W święcie Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach brali udział drugi raz. – Tu pełniej można przeżyć ten szczególny czas Niedzieli Bożego Miłosierdzia. W naszym życiu wiara jest ważna. Pochodzimy z katolickiej i praktykującej rodziny, co prawda nie dzielimy się swoimi doświadczeniami wiary, ale odczuwamy Boże Miłosierdzie w naszym życiu – mówi Robert. Jego żona dodaje, że w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia odnajduje spokój. – Czuję się tu dobrze i nabieram takiej ogromnej siły – mówi z uśmiechem. Na pytanie, czy tyle tysięcy osób dookoła nie przeszkadza w znalezieniu wytchnienia, od razu odpowiada: „nie!” i dodaje, że spokój, którego tu doznaje jest silniejszy.

Miłosierny prysznic

Uśmiechnięte i spokojne oczy Ewy były najlepszym potwierdzeniem jej słów. Nieopodal Ewy i Roberta w grupce ustawiły się pątniczki z Rudy Śląskiej. Bez wahania wyznaczyły do krótkiej rozmowy jedną z nich, Katarzynę. – Każdego roku przybywamy tu do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia na Święto Miłosierdzia. To wielka radość, że Pan Jezus od lat nas tutaj zaprasza. Czujemy wdzięczność, że z roku na rok nie ubywa sił i możemy świętować w tym szczególnym dla nas miejscu – mówi. Katarzyna zwraca uwagę na obcokrajowców, którzy przybywają do Łagiewnik. – To wyraźny dowód, że Boże Miłosierdzie nie ma granicy. Jestem dumna i szczęśliwa, że gromadzimy się tu z całym światem. Razem niesiemy innym wieść o Bożym Miłosierdziu. Ono przemienia nasze serca. My możemy pokazać to wszędzie tam, gdzie jesteśmy – dodaje Katarzyna.

Jak rozumie Boże Miłosierdzie? – To przebaczenie. Człowiek, który da się oczyścić Bożemu Miłosierdziu, wie że może zacząć od nowa, z czystą kartą. Wszystko co było złe, grzeszne, trudne w nas, jeśli zatopimy w Bożym Miłosierdziu odradza się, przemienia. To zanurzenie sprawia, że czujemy się czyści duchowo – zaznacza pątniczka z Rudy Śląskiej.

Duchowego oczyszczenie wprost dokonuje się podczas każdej spowiedzi. W ostatnich dniach do konfesjonałów ustawionych przy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia ustawiały się długie kolejki. Kapłani nikogo nie chcieli pozostawić bez sakramentu spowiedzi. Konfesjonały – miejsce, w których po cichu, w skupieniu dokonywały się największe rzeczy. Pan Jezus Miłosierny czeka i w nich na każdego. Na tych, którzy się pogubili, zatracili a może zaniedbali. Na tych, którzy mają wątpliwości czy upadają. Czeka i wsłuchuje się w głos serc każdego, kto zapragnie się otworzyć przed Nim.

Złączone serca

Wyróżniającą się wśród tysięcy pielgrzymów grupą są siostry i bracia zakonnicy oraz kapłani. Oni kiedyś powiedzieli Panu Bogu „tak”. Tuż przy wejściu do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia zatrzymała się siostra Floriana, józefitka z Zakliczyna. – Przyjechałam tutaj, aby zaczerpnąć z Bożego Miłosierdzia, ze źródła otwartego Serca Pana Jezusa Miłosiernego. W Nim chcę złożyć całe moje życie, aby doznać ukojenia. Pragnę złączyć swoje serce z Jego – wyjaśniła. Siostra Floriana dodała, że jak każdy człowiek doświadcza różnych przeżyć, trudów i dlatego chce to wszystko oddać Chrystusowi. – W ten sposób chcę złączyć się w pełni z Nim. Z Serca Pana Jezusa wypłynęła krew i woda a ja pragnę przyjąć to, co Pan Bóg dla mnie przygotował. Za każdym razem, kiedy przyjmuję Komunię Świętą czuję złączenie z Chrystusem, który mnie wybawił i Jego ogromną miłość do każdego człowieka – podkreśla.

Jest obok

Pan Jezus nigdy nie pozostawia nas bez swojego wsparcia. – Jest z nami mimo, że często tego nie zauważamy – te słowa często można usłyszeć z ust pątników. Czciciele Bożego Miłosierdzia dobrze wiedzą, że jedno zanurzenie w miłości miłosiernej, otacza nas w niewidzialnej dla świata ochronnej powłoce. Alina z Mazowsza mówi, że Pan Jezus Miłosierny jest najlepszym ochroniarzem. – On doskonale wie czego nam potrzeba i nigdy nie pozwala, aby działa nam się krzywda. Nawet wtedy, kiedy po ludzku sprawy mają się źle. My chcemy inaczej, ale Pan Bóg wie czego nam potrzeba. Bo Boże Miłosierdzie jest dla nas wszystkim – mówi pątniczka. Alina podkreśla, że miłość Pana Boga pozawala i pomaga jej żyć. – Ufnie wierzę, że w Bożym Miłosierdziu znajdujemy ochronę. Czuję, że wpatrując się w oczy Pana Jezusa Miłosiernego, nic mówić nie musimy. On patrzy z taką czułością i miłością. Bez słów wszystko rozumie. Nigdy nie pozostawia nas samymi. Jest obok, pozostaje w ciszy. Tu w sanktuarium Bożego Miłosierdzia odnajduję siebie, czuję się bezpiecznie niczym w domu. Odnajduję tu pokój w sercu, ukojenie w trudzie – zaznacza Alina.

W cieniu na łagiewnickich błoniach wytchnienia szukał też Bogdan. Do Łagiewnik pielgrzymował ze wspólnotą Bożego Miłosierdzia z Mielca. – Miłosierdzie to nie mrzonka. Ono jest trudne, wymagające, dlatego stale się uczymy je wypełniać – zaznaczył.

Nieść w świat

Popołudniowe słońce ozłociło swoim promieniami krakowskie Łagiewniki. Nawet zachód w tym miejscu jest wyjątkowy. Pomarańczowo-czerwone promienie rozświetlają budek sanktuarium. Okrywają swoim ciepłem pielgrzymów. Wszystko spowalnia, jakby szykowało się do snu. Część pielgrzymów, napełniona radością z Bożego Miłosierdzia, rozpoczęła wędrówkę do swych domów, rodzin. Wrócą do swoich miejsc, ale odmienieni i silniejsi. Napełnieni miłosierdziem, zaczerpnęli ze źródła nadziei i teraz tę nadzieją mogą nieść dalej. Niczym okręty zakotwiczone bezpiecznie w Bożym Miłosierdziu. 

Taniec kolorów na niebie zachęca do jeszcze głębszej refleksji. Nic dziwnego, że wielu pielgrzymów przystawało przy barierkach. Jedni robili zdjęcia skapanej w zachodzie słońca Bazylice. Inni patrzyli na horyzont, rozmyślając. Mimo że zmrok zapadł, łagiewnickie błonia uspokoiły się, to nad Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i w sercach pielgrzymów wciąż pozostało echo pieśni, która wybrzmiewała chóralnym głosem… „Misericordias Domini in aeternum cantabo”.

ITK

fot. Natalia Drygaś