PL | EN | DE | FR | IT | ES | PT | RU   translate by  GoogleTranslate

O spowiedniku Siostry Faustyny

Z o. Mariuszem Balcerakiem SJ, wicepostulatorem w procesie beatyfikacyjnym ojca Józefa Andrasza SJ rozmawia Małgorzata Pabis

„Kiedy rozważyłam, że już trzeci tydzień nie byłam u spowiedzi – rozpłakałam się, widząc grzeszność swojej duszy i pewne trudności. (...) Dziś po południu wszedł do mojej separatki ojciec Andrasz i zasiadł, abym się spowiadała. (...) Nagle wielka jasność zaczęła bić od jego postaci i widzę, że to nie jest ojciec Andrasz, tylko Jezus. (...) zauważyłam, że Jezus tak samo spowiada jak spowiednicy...”.
Taki zapis znajdujemy w Dzienniczku św. s. Faustyny pod numerem 817. Kim był o. Andrasz, o którym pisała Apostołka Bożego Miłosierdzia?

Ojciec Józef Andrasz urodził się 16 października 1891 r. Przyszedł na świat w Wielopolu koło Nowego Sącza, w rodzinie, w której było dziesięcioro dzieci. Sakrament chrztu świętego otrzymał w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Wielogłowach. Po ukończonym gimnazjum w Nowym Sączu, kiedy miał 15 lat, wstąpił do Towarzystwa Jezusowego i po dwóch latach nowicjatu złożył pierwsze śluby zakonne. Następnie studiował filozofię i teologię w Polsce i Grafenbergu. 19 marca 1919 r. w Krakowie, w kościele św. Barbary, przyjął święcenia kapłańskie z rąk bp. Anatola Nowaka. Ojciec Andrasz zmarł 1 lutego 1963 r.
W 1930 r. został Krajowym Sekretarzem Apostolstwa Modlitwy oraz Dzieła Poświęcenia Rodzin. Funkcję tę pełnił aż do 1953 r. W latach 1923-1928 redagował „Nasze Wiadomości”. W latach 1930-1940 był redaktorem „Posłańca Serca Jezusowego” i przez rok dyrektorem Wydawnictwa Apostolstwa Modlitwy (1936-1937). Dzięki jego staraniom wydano też nowe opracowanie „Nowego Testamentu” w przekładzie ks. Jakuba Wujka SJ.
W duchowym Dzienniczku św. s. Faustyny Kowalskiej jest najczęściej wymienianym kapłanem (59 razy). Był jej spowiednikiem i kierownikiem duchowym na początku jej drogi zakonnej i pod koniec jej życia, aż do śmierci (1938). Po raz pierwszy s. Faustyna skorzystała z sakramentu spowiedzi u o. Andrasza przed ślubami wieczystymi w kwietniu 1933 r. W sumie o. Andrasz posługiwał s. Faustynie przez ponad dwa i pół roku, a po jej śmierci zaangażował się w realizację jej posłannictwa.
Pod jego kierunkiem powstał obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Adolfa Hyły, słynący dziś łaskami w Sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach. On też zapoczątkował uroczyste nabożeństwa ku czci miłosierdzia Bożego w klasztornej kaplicy zgromadzenia w Łagiewnikach (1943) i obchodzenie święta Miłosierdzia Bożego (1944). Z jego inicjatywy zbierano wspomnienia o s. Faustynie, a on sam napisał książeczkę Miłosierdzie Boże... ufamy Tobie, popularyzującą nabożeństwo do miłosierdzia Bożego.
Ponadto o. Andrasz przez ponad 10 lat pełnił posługę spowiednika i kierownika duchowego dla bł. Anieli Salawy, Służebnicy Bożej m. Pauli Zofii Tajber ZDCH, bł. m. Klemensy Staszewskiej OSU i Służebnicy Bożej s. Emanueli Kalb.
Obecnie rozpoczął się etap przygotowawczy procesu beatyfikacyjnego tego świątobliwego kapłana.

Ojciec Andrasz spotkał s. Faustynę w 1933 r.. Wtedy spowiadał ją na pewno dwukrotnie: pod koniec kwietnia podczas rekolekcji przed ślubami wieczystymi oraz pod koniec maja przed ślubami wieczystymi. Z jego posługi korzystała także podczas rekolekcji w Łagiewnikach w październiku 1935 r. Ojciec Andrasz towarzyszył jej także w czasie ostatnich miesięcy życia – od maja 1936 r. aż do śmierci 5 października 1937 r. Jaką rolę odegrał w jej życiu?

Ojciec Józef wyspowiadał s. Faustynę po raz pierwszy w kwietniu 1933 r. Siostra Faustyna otworzyła przed nim swoje serce. Była przerażona na myśl o tym, jak spowiednik przyjmie jej słowa o niezwykłych doświadczeniach duchowych. Nie wiedziała, skąd one pochodzą – czy od Boga, czy od złego ducha, czy może są wytworem jej wyobraźni. Ojciec Andrasz miał genialną intuicję i już podczas tej pierwszej rozmowy powiedział siostrze, że to co, ona przeżywa, jest prawdziwe i jest czystą łaską Boga. Polecił jej się nie obawiać i iść za tym. Faustyna zanotowała, że jego słowa otworzyły jej skrzydła do lotu (Dz. 142). Poczuła się zrozumiana, przyjęta.

Lektura Dzienniczka przedstawia o. Andrasza, jako człowieka rozmodlonego. Wiemy, że z jego posługi w konfesjonale korzystało wiele osób, także tych, które dziś nazywamy błogosławionymi. Jakim był spowiednikiem? Co przyciągało do niego penitentów?

Uważam, że na całość duchowego bogactwa tego zacnego jezuity złożyła się jego wszechstronna jezuicka edukacja oraz głębokie życie religijne bazujące na osobistej relacji z Chrystusem, którego doświadczył m.in. na rekolekcjach ignacjańskich. Myślę, że bardzo pomogło mu to, iż kiedy pracował w Wydawnictwie Apostolstwa Modlitwy, przygotował do wydania serię 40 francuskich i niemieckich książek wybitnych teologów i mistyków, z których 16 sam przetłumaczył. To perełki duchowości. Kiedy o. Andrasz czytał o objawieniach św. Małgorzaty Marii de Alacoque i o radach, których udzielał jej kierownik duchowy, jezuita o. Klaudiusz de la Colombière, miał niemal gotowy instruktaż, jak rozpoznawać takie sytuacje. Wystarczyło tylko przenieść to wszystko z realiów XVII w. w realia XX w.
Z różnych zapisków oraz świadectw zarówno osób konsekrowanych, jak i świeckich, wyłania się postać o. Andrasza jako człowieka roztropnego, otwartego na działanie Ducha Świętego, a także spowiednika, który korzystając z wiedzy i własnego doświadczenia duchowego, potrafił prawidłowo rozeznawać natchnienia Boże.

Rady, jakich udzielał o. Andrasz s. Faustynie, a które są zapisane w Dzienniczku, są aktualne także dziś? Można z nich korzystać?

Ojciec Józef był mocno osadzony w Piśmie Świętym oraz tradycji Kościoła katolickiego. Te katolickie filary są wciąż aktualne. Czerpiąc z takiego skarbca Kościoła, spowiednik św. Faustyny udzielał jej odpowiednich pouczeń, które również dziś mogą mieć doskonałe zastosowanie. Wymienię chociażby ogólne zachęty do praktykowania cnót, przedłużonej modlitwy, zachowywanie milczenia, łączenie cierpień z męką Chrystusa i ofiarowywanie ich w intencjach wynagradzających lub za nawrócenie grzeszników, zaufanie opatrzności Bożej, caritas discreta, uciekanie się do wstawiennictwa Maryi lub świętych – to tylko niektóre duchowe wskazówki. Te, a także wiele innych, podobnych rad duchowych, których udzielał o. Andrasz s. Faustynie, także i dziś są w powszechnym użytku podczas towarzyszenia duchowego.

Dziś często podważa się rolę sakramentu pokuty... Jak Ojciec to widzi, patrząc na posługę o. Andrasza, ale także na tych, którzy korzystali z jego pracy?

Ojciec Andrasz jako wzorowy jezuita przeżywał corocznie rekolekcje ignacjańskie, a więc miał świadomość istnienia i sposobów działania szatana. Myślę, że i dziś każdy, kto podważa rolę i łaski, jakie są przypisane do sakramentu pokuty i pojednania, działa z pokusy złego ducha. Zły duch wie doskonale, że każda ważna spowiedź przywraca nam łaskę Bożą i wzmacnia nas duchowo. Dlatego, znając moc tego sakramentu, używa różnych przewrotnych sztuczek, aby wzbudzić zamęt, zniechęcić czy też odciągnąć ludzi od „zdroju miłosierdzia”. Stosując mądrościową maksymę św. Ignacego z Loyoli – agare contra – należy iść pod prąd obecnym ateistycznym nurtom i tym bardziej częściej korzystać z tego sakramentu uzdrowienia. Ojciec Andrasz poprzez spowiedź i kierownictwo duchowe podprowadzał swoich penitentów do wielkich łask mistycznych oraz świętości. Wymienię tutaj oprócz św. Faustyny Kowalskiej chociażby bł. Anielę Salawę, Służebnicę Bożą m. Paulę Zofię Tajber ZDCH, bł. m. Klemensę Staszewską OSU, Służebnicę Bożą s. Emanuelę Kalb CSS oraz wiele innych osób konsekrowanych i świeckich.

A kierownictwo duchowe? Siostra Faustyna wprost mówi, że nie jest ono tym samym co spowiedź...

Istotą sakramentu pokuty i pojednania jest wyznanie grzechów, żal za nie i przyjęcie przebaczenia od Boga Ojca, który jest „miłością i miłosierdziem samym” (Dz. 1273). Kierownictwo duchowe jest wspierającym towarzyszeniem duchowym drugiej osobie w jej relacji z Bogiem. Podczas kierownictwa duchowego chrześcijanin jest prowadzony i wzmacniany w swoim szczególnym powołaniu, tak iż przez współdziałanie z łaską Ducha Świętego może osiągnąć cel swojego powołania oraz zjednoczenie z Bogiem. Kierownik duchowy towarzyszy, słucha, podpowiada, wskazuje kierunek, gdy zbłądzimy. Pomaga rozeznawać, utwierdza w danej drodze. W dalszej perspektywie czasu kierownik duchowy ma uczyć i doprowadzać do samodzielności w życiu duchowym. W takim kompleksowym ujęciu, jeśli człowiek ma świadomość swojej nędzy, własnej biedy i ogromu łaski, w jaki sposób ona działa w naszej ludzkiej naturze, to kierownictwo duchowe będzie się przeplatało troszeczkę przez sprawy dotyczące materii grzechu.

Zatem u progu Wielkiego Postu zapytam wprost: czy nam, ludziom XXI w., potrzebna jest jeszcze spowiedź?

Sam spowiadam się regularnie i widzę, jak każda spowiedź święta na nowo jednoczy mnie z Bogiem i przywraca mi duchową świeżość. To wpływa na jakość mojego życia duchowego, osobistej modlitwy oraz posługi wobec innych. Co więcej, idąc za KKK 1469: „Sakrament pokuty jedna nas z Kościołem. Grzech narusza lub zrywa wspólnotę braterską. Sakrament pokuty naprawia ją lub przywraca. W tym sensie nie tylko leczy on powracającego do komunii kościelnej, lecz także ożywia życie Kościoła, który cierpiał z powodu grzechów jednego ze swych członków”. Także uważam, że dla ludzi XXI w., dla ich prawidłowego rozwoju duchowego i społecznego spowiedź święta jest niezwykle wartościowa, a rzekłbym nawet konieczna.

Ojciec Andrasz jest autorem pięknego życiorysu św. s. Faustyny, a także książeczki pt.: Miłosierdzie Boże. Napisał w niej tak: „Na nas, żyjących czcicielach Miłosierdzia Bożego, spoczywa zatem wielkie i zaszczytne zadanie, żeby to nabożeństwo obejmowało coraz to nowe serca, coraz to nowe miejscowości w Ojczyźnie naszej, by ją wypełniło po brzegi. Powinniśmy się ubiegać, żeby na Polskę spadły «pierwociny błogosławieństw», jakie Zbawiciel złączył z tym nabożeństwem (...) Nie możemy jednak poprzestać na tym, by to prastare nabożeństwo w swej nowej postaci miało się zatrzymać u granic Polski. Musi z niej ruszyć na opanowanie innych ludów i narodów, owszem całej ludzkości. Powie ktoś, a może nawet bardzo wielu powie: «To przerasta nasze siły!». Odpowiadamy: Nasze – tak! Ale jeśli małą siłeczkę naszą złączymy z Jezusem, któremu «dana jest wszelka władza na niebie i na ziemi» – i będziemy bezgranicznie ufać, czego Zbawiciel tak mocno domaga się od czcicieli swego Miłosierdzia – na pewno damy radę temu ogromnemu, ale i wspaniałemu zadaniu”. Czy to zadanie zostało już wypełnione, czy wciąż stoi przed nami?

Podoba mi się postawa tego syna św. Ignacego z Loyoli. Ten wielki baskijski mistyk z XVI w. miał takie powiedzenie: „ite, inflammate omnia” („Idźcie i rozpalajcie cały świat”). Widać, jak również w słowach o. Andrasza mocno wybrzmiewa motyw duchowej ekspansji. Myślę, że dzięki zgromadzeniom żeńskim i męskim, a także ruchom świeckich, którzy są skupieni wokół Jezusa Miłosiernego, kult Bożego miłosierdzia jest już dość dobrze znany na całym świecie. I tutaj Bogu niech będą dzięki również za środki masowego przekazu, przez które dokonał ogrom „cyfrowej pracy misyjnej”. Uważam jednak, że jest jeszcze pewna luka, do której można by było zanieść orędzie o przebaczającej miłości Boga Ojca. Chodzi mi tu szczególnie o kształtowanie świadomości osób najmłodszych: dzieci – takich już nawet w wieku przedszkolnym – oraz nastolatków. Jakoś dobrze idzie uczenie dzieciaków modlitwy różańcowej i chwała Panu za to, aczkolwiek, moim zdaniem, Koronka do Bożego Miłosierdzia też nie jest za bardzo skomplikowana i można by było jeszcze bardziej rozpopularyzować tę przepiękną modlitwę.

Ojciec Andrasz udzielił kiedyś takiej rady s. Faustynie: „Żyj więcej wiarą; módl się, aby to miłosierdzie Boże więcej się rozpowszechniło i aby to dzieło w dobre ręce było ujęte, aby dobrze nim pokierowali. Sama staraj się być tu dobrą zakonnicą (...). A teraz, jeżeli czujesz te pociągnięcia Boże i poznasz, że to Pan jest, to idź za nimi. Czas przeznaczony na modlitwę poświęć cały [modlitwie], a zanotowania uczyń po modlitwie... (nr 1618). Co o. Andrasz chciałby dziś nam powiedzieć?

W powyższym tekście widać, że o. Andrasz najczęściej odnosi się do modlitwy. To jest to, czym sam żył i do czego sam zachęcał. Sądzę, że dziś również chciałby nam to powiedzieć / przypomnieć: MÓDLCIE SIĘ. Bez częstej modlitwy sercem do Boga nie ma głębokiego życia duchowego; nie będziemy w stanie rozpoznać woli Bożej i nie będziemy mieli siły, aby ją wypełnić. A przecież to, jeśli jest zanurzone w Bożym miłosierdziu, może nas tu na ziemi doprowadzić do szczęścia, jak również do wiecznego szczęścia w niebie.

Dziękuję za rozmowę.

"Dobre Nowiny", nr 1/2024